sobota, 29 lutego 2020

Pies z lękami.

Czyli jak się żyje z Tristanem.




   Dzień w którym na świat przyszły nasze pierwsze szczeniaki w hodowli był bardzo szczęśliwy.  Starałam się przygotować na to wydarzenie jak najlepiej. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i dopilnowane. Byłam bardzo podekscytowana i w głowie układałam plan , już widziałam oczyma wyobraźni że będą to najlepiej wychowane szczeniaczki pod słońcem. Przecież znam specyfikę rasy! Trenuję od lat agility i nie obce są mi inne psie sporty. Po za tym mam psy od zawsze! Tak jasne ;) plany planami, a życie i tak pokazuje Ci środkowy palec. 



     Ale zacznijmy od początku! Tak jak wspominałam do odchowania szczeniąt byłam bardzo dobrze przygotowana. Starałam się zapewnić szczeniakom wszystko czego potrzebowały, począwszy od najlepszego żywienia do poznania wszystkiego co potrzebne na starcie w nowych domach. Pieski przebywały cały czas z nami i naszym stadem. Na czas odchowania szczeniąt salon zmienił się w jeden wielki plac zabaw. Podłoga była wyłożona wykładziną dywanową, sztuczną trawą i linoleum, tak aby szczeniaki uczyły się różnych nawierzchni. Miały do dyspozycji mini tunele, mini huśtawkę i mnóstwo różnych zabawek. Przychodzili do nas goście, zadbałam nawet o to aby odwiedzały nas dzieci. Odkurzacz, mop czy odgłosy z telewizji nie były im straszne. Ogródek to było istne szaleństwo, a przejeżdżające samochody czy szczekające psy sąsiadów nie robiły na nich wrażenia. Jednym słowem nie brakowało im niczego. Wszystkie szczeniaki rozwijały się prawidłowo nie wykazując lęków czy innych niepokojących zachowań.







   Jedynym pieskiem który delikatnie odstawał od rodzeństwa był Tristan. Nie było to nic niepokojącego po prostu był spokojniejszy i bardziej myślący. Byłam przekonana że rozwinie się to w tą dobrą stronę i wyrośnie na zrównoważonego i myślącego psa, a nie wariata jak reszta diabelskiego rodzeństwa. 






   Jestem przekonana że na jego rozwój wpłynęło kilka czynników. W innych okolicznościach faktycznie mógłby wyrosnąć na takiego psa jak myślałam. Niestety nie wszystko układa się po naszej myśli. Pech chciał że w wieku 10 tygodni Tristan podczas zabawy z matką skręcił nadgarstek. Uraz był bardzo poważny ( podejrzewano nawet uszkodzenie struktur wzrostowych). Leczenie było długie i wymagało unieruchomienia łapy. Tristan przez kolejne tygodnie swojego życia zamiast poznawać świat, chodzić na spacery i się socjalizować przebywał w domu i u weterynarza. Jestem przekonana że to bardzo wpłynęło na postrzeganie przez niego świata. 






   Stwierdziłam jednak że wszystko da się nadrobić i Tristan nauczy się funkcjonować w normalnym świecie a nie tylko w domu. Po wyzdrowieniu wreszcie mogliśmy zacząć pracę z psem.  Zaczęliśmy wychodzić z domu, najpierw w tereny mniej zaludnione czyli lasy i łąki. Było całkiem dobrze. Tristanek zdawał się być  radosny, biegał z całym stadem i przybiegał na każde zawołanie. Potem przyszedł czas na spacery w mieście i przedszkole dla szczeniąt. Niestety to była tragedia. Pies był przerażony, nie był  w stanie  nawet zjeść smakołyka ( trzeba nadmienić że Tristan to żarłok pierwszej kategorii). Nie poddawaliśmy się i mimo że nie mieszkamy w środku miasta to dzień w dzień braliśmy Tristana oraz jeszcze jednego naszego psa który miał być dla Trisia wsparciem i chodziliśmy na spacery.  Niestety nawet codzienne chodzenie tą samą trasą nie przynosiło efektów. Jedynie w lesie Tristan zachowywał się jak normalny, zrównoważony pies. Do czasu!!! Podczas jednego ze spacerów spotkaliśmy biegacza. Niby nic prawda? I faktycznie nic wielkiego się nie działo. Tristan się trochę przestraszył i uskoczył na pobocze tak ze 3m od drogi  i obserwował. Kiedy biegacz odbiegł pies zaczął się rozluźniać. Już mieliśmy ruszać dalej kiedy nieoczekiwanie z za jego pleców z krzaków wybiegł kolejny biegacz z dwoma ogromnymi psami które ruszyły na Tristana . Tego było za  wiele pies uciekł przerażony .  ( tu znajdziecie link do postu o zagnięciu Tristana Co zrobić kiedy zginie pies  ).  9 dni spędzone w lesie to kolejna rysa na psychice Tristana . Jednak co nas nie zabija to nas wzmocni,  co nie ? Trzeba pracować dalej! Jednak co robić? Najgorsze było to że każda sytuacja stresowa kończyła się próbą ucieczki. Nawet w domu kiedy ktoś przychodził pies chował się w panice. Pod wpływem spotkania z jednym  ze szkoleniowców zmieniliśmy całkowicie strategię na Tristana. Skoro nie umie on przezwyciężyć swoich lęków to nauczmy go jak ma się zachowywać w stresie. Chcieliśmy doprowadzić do tego że zamiast uciekać pies miał szukać schronienia u nas. Zdecydowanie to była najlepsza decyzja, taki system pracy wreszcie zaczął przynosić efekty. Spacery po mieście dalej nie są idealne jednak brak już paniki . W domu kiedy przychodzą goście pies już nie chowa się po kątach tylko siedzi sobie z nami. Doszło nawet do tego że kiedy w lesie spotykamy ludzi pies spokojnie przychodzi na nasze zawołanie, bez paniki i stresu mija spacerowiczów.





   

   Oczywiście w naszym życiu są ograniczenia  i to pewnie nigdy się nie zmieni.  Najczęściej na spacery chodzimy w tereny  bezludne. Tristan ma na sobie zawsze GPS . Obowiązkowym wyposażeniem spacerów są również smakołyki, zawsze na spacerach ćwiczymy przywołanie. Trisiek jest bardzo pogodnym i energicznym pieskiem, jego zachowanie bardzo się zmieniło. To trochę jak samonakręcająca się spirala. On jest spokojniejszy to i my się mniej spinamy co znowu przekazujemy naszemu psu. Wiem że niektórzy czytając to pomyślą „ co za skrajna nieodpowiedzialność , spuszczać lękowego psa ze smyczy „ Ja jednak nie wyobrażam sobie aby pies całe życie spędził na smyczy. Uważam że spacery luzem i możliwość swobodnego biegania i zabawy z innymi psami są niezbędne do prawidłowego rozwoju psychicznego psa. 
   Niesamowicie podziwiam ludzi którzy potrafią wyciągnąć lękowe psy z ich świata i nauczyć normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Znam nawet przypadki kiedy takie psy stały się fajnymi sportowcami. Czasem zadaje sobie  pytanie czy zrobiłam wszystko? A może to Tristan jest trudym przypadkiem? Może odpowiedź na oba pytania brzmi  - tak.  Myślę jednak że do każdego psa trzeba podejść indywidualnie. Każdy lęk jest inny, inne też mogą być jego przyczyny. Czasami może to być zła socjalizacja, czasami po prostu wrodzona psychika albo kombinacja kliku czynników.  Dla mnie w wyciąganiu psa z tego stanu najważniejszy było doprowadzenie do takiego etapu aby na codzień  żył bez lęku i stresu. Dla tego też staramy się unikać stresujących go sytuacji. Wiadomo że na 100% nie wyeliminujemy takich sytuacji, ale jeśli pies ma wypracowane schematy zachowań w takich momentach to jesteśmy w  stanie sobie z nimi poradzić. 
    Na codzień Tristan to nasz kochany wariat. Trochę łobuzuje i psoci, ale to kochany przytulaśny piesek i wieczny szczeniaczek. Mieliśmy trochę pecha, popełniliśmy pewnie kilka błędów, mimo wszystko uważam że udało się nam wyjść na prostą tak aby żyć normalnie.




     Pamiętajmy aby w takich sytuacjach nie myśleć jednym schematem  i szukajmy sposobu indywidualnie. Nie bójmy się zadawać pytań i szukać pomocy z obawy przed tym że ktoś nam powie że popełniliśmy błąd w socjalizacji.  I pamiętajmy o tym że to my najlepiej znamy naszego psa!  To my jesteśmy za niego odpowiedzialni, to nam ufa i to my musimy stworzyć warunki zapewniające mu zdrowie psychiczne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz